Niemcy oskarżyli Józefa o pomoc rannemu mężczyźnie pochodzenia żydowskiego, pochwyconego, gdy ukrywał się koło wsi Baranów. Miał profesjonalny opatrunek nogi, którego z pewnością nie mógł sam wykonać. Niemcy wymusili na nim, by wskazał osobę, która udzieliłam mu pomocy. Powiedział wówczas, że był to Józef Krawczyk. Za ten czyn żandarmi zastrzelili Józefa razem z jego żoną Zofią i synem Adamem. Dom Krawczyków ograbiono, a następnie podpalono.
Kolejnym celem Niemców były zabudowania rodziny Boryczków. Żandarmi weszli do domu Stanisława Boryczki razem z sołtysem Boisk, by oskarżyć żonę Stanisława – Zofię o to, że jest Żydówką i pomaga Żydom. Zofia faktycznie pochodziła z rodziny żydowskiej, ale jako dorosła osoba przyjęła chrzest i w okresie okupacji zawarła związek małżeński ze Stanisławem. Wszystko wskazuje na to, że dostarczała żywność Żydom. Nie przyznała się do tego Niemcom i usilnie podkreślała, że jest katoliczką. Nie przekonało to jednak żandarmów. Zastrzelili Zofię, jej męża Stanisława i ich ośmiomiesięcznego syna Zygmunta.
W domu w czasie przyjazdu Niemców znajdowała się jeszcze Maria – dwunastoletnia bratanica Stanisława, która mieszkała po sąsiedzku. Po tym, jak wyjaśniło się, że nie jest córką Boryczków, pozwolono jej wrócić do domu, dzięki czemu ocalała.
Niemcy następnie ograbili dom i zaczęli przygotowywać go do podpalenia. Odstąpili jednak od tego zamiaru na prośbę gospodarzy, którzy obawiali się pożaru wsi ze względu na gęstą zabudowę. Później udali się do domu Józefa Boryczki – brata Stanisława, który był przekonany, że również zginie. Żandarmi poinformowali go, że Stanisław może być pochowany na cmentarzu katolickim, jednak jego żona i syn nie mają do tego prawa. Ostatecznie wszyscy spoczęli w zbiorowej mogile niedaleko gospodarstwa, a po zakończeniu wojny ich ciała zostały przeniesione na cmentarz parafialny. Kilka tygodni po wizycie żandarmów zmarł w szpitalu również Józef Boryczka, który nie mógł odzyskać zdrowia fizycznego i psychicznego.
Bibliografia:
Uwagi: