Józefa Gajur jesienią, gdy poszła do lasu po chrust, znalazła płaczące żydowskie dziecko. To była dziewczynka w wieku lat 3-4 lata. Wzięła i przyniosła do domu, przyniosła do domu.” (RFWA, relacja Tadeusza Stolarza). Dziewczynka przebywała w rodzinie Gajurów jako jeden z jej członków. „W domu Gajurów żyło razem z jej [Józefy] wnukami – półsierotami, gdyż ich ojciec Jan Gajur zginął wcześniej w Oświęcimiu 8 listopada 1942 r.” (RFWA, List od Zofii Kuźnickiej).
Sołtys wsi Majdan Obleszcze, Dominik Kowalik, który był konfidentem, dowiedział się, że Józefa Gajur przechowuje u siebie żydowskie dziecko. Doniósł o tym na policję. 1 czerwca 1943 r. w gospodarstwie Gajurów rozegrała się tragedia. „(…) żandarmeria przyjechała, otoczyła, otoczyła tą posesję, no i spaleniu ulegli, spaleniu żywcem, Józefa Gajur, miała lat 55, jej syn Kazimierz, miał lat 20, wnuk starszy Józef Mieczysław, miał lat 9, akurat miał przystąpić do I Komunii, no i z kolei następny wnuk Władysław, miał lat 5 i to, i ta żydowska dziewczynka, zostali spaleni.” (RFWA, relacja Tadeusza Stolarza).
Łunę płonącego gospodarstwa widziało wielu okolicznych sąsiadów. Po tej tragedii Niemcy przez kilka dni nie pozwolili pochować zwęglonych zwłok, miała to być przestroga dla sąsiadów, gdyż roztoczańskie jary kryły wiele rodzin żydowskich (RFWA, List od Zofii Kuźnickiej).
Bibliografia:
Uwagi: