W czasie okupacji zarówno w Hadlach, jak i w Pantalowicach Decowie pomagali Żydom. Władysław pożyczył pewnej Żydówce buty, aby mogła dojechać do jego wujka w Biadolinach. Jego nazwisko brzmiało Bogusz i był on bratem Marii Dec. Dzięki jego staraniom Żydówka wyjechała do Ameryki. Poza tym Władysław i Anna Decowie w swoim gospodarstwie utrzymywali żydowskiego chłopca, który pomagał im w codziennych pracach.
W Hadlach Szklarskich trzej bracia Decowie przygotowali bunkier w lesie. Ukrywało się w nim siedmiu Żydów: Juda, Jankiel, Chana, Józef, Brand, Berek i Małka Szinfeld. Decowie wynosili ukradkiem jedzenie z domu i przynosili przebywającym w bunkrze. O niesionej przez nich pomocy nic nie wiedział ojciec, Józef Dec. Władysław pomagał swoim braciom. Inni mieszkańcy Hadli i Pantalowic oraz Grzegorzówki, którzy na krótko przyjmowali Żydów w budynkach gospodarczych, także się zaangażowali. Żydzi ukrywali się w bunkrze od lata do końca listopada 1942 r.
W listopadzie w lesie zorganizowano polowanie. Jeden z uczestników natknął się na bunkier i doniósł o tym Niemcom. Żydzi uciekli, ale dwie Żydówki zostały. Gdy na miejsce przybyli niemieccy żandarmi, na czele z Antonem Hachmannem...
W listopadzie w lesie zorganizowano polowanie. Jeden z uczestników natknął się na bunkier i doniósł o tym Niemcom. Żydzi uciekli, ale dwie Żydówki zostały. Gdy na miejsce przybyli niemieccy żandarmi, na czele z Antonem Hachmannem, zastali bardzo dobrze skonstruowaną kryjówkę, a w niej jedzenie. Złapali obie Żydówki i zażądali podania informacji, kto im pomagał. Jedna z nich nie chciała nic mówić i od razu została zastrzelona. Druga Żydówka, Małka Szinfeld, postąpiła inaczej. „Wydała ich jedna Żydówka, bo ją Niemcy (…) maltretowali, tak mogę powiedzieć i nie wytrzymała tych tortur, i obiecywali jej, że jeżeli poda nazwiska, kto im pomaga, to oni ją uwolnią…” [RFWA, relacja Anny Kuczy].
Razem z żandarmami Małka przyjechała do Pantalowic, do gospodarstwa Władysława i Anny Deców. W tym czasie małżeństwa nie było w domu, wyjechali do Kańczugi po sprawunki. Z trójką dzieci został żydowski chłopiec. Gdy tylko spostrzegł, że zbliżają się Niemcy, natychmiast uciekł. W domu Władysława i Anny Deców wisiały na ścianach zdjęcia rodziny. Niemcy wskazywali je po kolei i pytali Żydówkę, czy ta osoba brała udział w pomocy. W ten sposób Żydówka wskazała czterech braci Deców.
Gdy Władysław wracał z Kańczugi razem z sąsiadką, Niemcy od razu go zabrali. Anna jeszcze została w miasteczku. W jego domu w kuchni rozłożyli płachtę i kładli na nią wszelkie cenne przedmioty. Władysław mówił im, że razem z żoną nie posiadają nic cennego. Jeden z Niemców go uderzył. „To jako pięcioletnie dziecko, niepełne nawet pięcioletnie dziecko to ja to pamiętam. I ojciec, jak odchodził, to jeszcze nam tak powiedział: Siedźcie tu dzieci, siedźcie tu. Mamusia przyjdzie” [RFWA, relacja Ireny Filip].
Potem wyprowadzono Władysława i poprowadzono w głąb wioski bez butów. Po drodze Niemcy zabrali także inne osoby podejrzane o udzielanie pomocy Żydom: Wincentego i Emilię Lewandowskich, Emilię Hałyś, Jakuba i Zofię Kuszek oraz ich córkę Justynę Kubicką. Oni także dostarczali jedzenie, a czasem udzielali schronienia Żydom przebywającym w lesie w okolicach Hadli Szklarskich. Wszystkich zamordowano na podwórzu w gospodarstwie Lewandowskich. „I w ten sam dzień, bo to był grudzień, to dzień mały, to ojca zabrali gdzieś tak koło południa, a po południu, bo czwarta godzina była, jak zajechali do lasu. Tam stryjki byli w domu. Po kolei wyprowadzali i tam ich rozstrzelali, trzech braci ojca” [RFWA, relacja Ireny Filip]. W Hadlach Szklarskich postawiono tablicę upamiętniającą śmierć Stanisława, Bronisława i Tadeusza. Józef i Maria Decowie przeżyli, ponieważ nic o pomaganiu Żydom nie wiedzieli.
Ze strony żandarmów ucierpiała również inna pobliska wieś – Grzegorzówka (gm. Hyżne), której mieszkańcy ukrywali Żydów oraz dostarczali żywność do wybudowanego przez Deców bunkru. Po zamordowaniu Deców trzej niemieccy żandarmi z Łańcuta przybyli do Henryka Gajdy. Przyprowadzili również Grzegorza Wojturskiego i Sylwestra Nycza. Wszystkich trzech Polaków brutalnie pobito, a następnie wyprowadzono ich pod las i tam zastrzelono. Władysław Jasiński zginął tego samego dnia na swoim podwórku. Podobnie Stanisław Pelc, który także zaangażował się w pomoc Żydom.
Bibliografia:
Uwagi: