Potrzebując pomocy, pani Brühl sama zdecydowała się tej pomocy udzielić. Wynajęła mieszkanie na piętrze grupie osób pochodzenia żydowskiego, co przecież groziło śmiercią. Mieszkańcy Milanówka zauważyli nieznajomych, jednak nikt nawet nie podejrzewał, że mogą to być Żydzi. Jeden z sąsiadów wspomina, że wiosną 1943 r. zauważył obce osoby spacerujące po ogrodzie przy willi: „Były to dwie kobiety i dwóch mężczyzn oraz dwie dziewczynki. Kiedyś zapytałem Stanisława Sasa, kim są ci ludzie. Sas odpowiedział mi, że są to kuzyni Brühlów z Rumunii. (…) Powiedział mi jedynie jeszcze to, że jeden z tych mężczyzn ma być profesorem, a drugi lekarzem.” (IPN BU 392/1378).
Wczesnym rankiem 17 maja 1943 r. posesja Brühlów została otoczona przez Niemców. Początkowo żandarmi podejrzewali, że mieszkający na parterze bracia Stanisław i Władysław Sas są Żydami, których poszukują. Po wyjaśnieniach, bracia ci mieli wskazać mieszkanie Brühlowej. Po szybkiej rewizji piętra, żandarmi niemieccy wyprowadzili z niego pięć osób i zaprowadzili za budynek. Tam po kolei ich zastrzelili. Naocznych świadków nie było. Wśród zamordowanych była Hanna Brühl oraz cztery osoby pochodzenia żydowskiego – dwie kobiety i dwaj mężczyźni. Po egzekucji Niemcy nakazali mieszkańcom Milanówka (Kucharskiemu, Stanisławowi Muszałowi oraz Górnym) zakopać ciała na łące za budynkiem. „Po wykopaniu dołu na polecenie żandarmów, zwłoki wszystkich zabitych pięciu osób włożone zostały do tego dołu, po czym dół zasypany został na powrót ziemią i wyrównany. Dopiero wtedy Niemcy z terenu posesji Brühlów odjechali.” (IPN BU 392/1378).
W kolejnych dniach bracia Sas i ich ojciec mieli stawić się na posterunku w Grodzisku Mazowieckim, gdzie zostali przesłuchani w sprawie ukrywania Żydów przez panią Brühl. Pytani byli również o pewną żydowską dziewczynkę. Nic jednak o niej nie wiedzieli.
Niemcy pojawili się w ich mieszkaniu kolejnego dnia, wieczorem. Usiedli w mieszkaniu braci Sas przy stole i czekali. Nakazali zachowywać się cicho. Około północy, gdy usłyszeli hałas, wybiegli na zewnątrz. Stanisław Sas wspomina: „Za moment powrócili, przyprowadzając ze sobą dziewczynkę, ciemną, kędzierzawą, tę samą, którą widywałem uprzednie jako młodszą, chodzącą po posesji Brühlów. Była ona zakrwawiona na twarzy i miała otartą rękę. Z wypowiedzi tej dziewczynki okazało się, że chciała ona wydostać się z zamkniętego na kłódkę mieszkania Brühlów i uczyniła to przez wyskoczenie z balkonu na dół.” (IPN BU 392/1378). Żandarm, który mówił po polski, przeszukał torebkę dziewczynki, a następnie ściągnął z jej ręki złoty pierścionek. Kazał jej również zdjąć złoty medalik, który miała zawieszony na szyi, mówiąc, że Żydzi tego nie noszą. Niemcy poprowadzili dziewczynkę w kierunku Grodziska Mazowieckiego. Nie wiadomo, co się z nią stało.
Po około miesiącu od tych wydarzeń do Milanówka przyjechał brat rozstrzelanej Hanny Brühl, który był oficerem Wehrmachtu, by zabrać jej zwłoki. Razem z nim obecni byli żandarmi i dwaj mężczyźni ubrani po cywilnemu. Wezwany został Kucharski, który był obecny przy zakopywaniu ciała, by wskazał miejsce, w którym spoczywa dziewczyna. Prawdopodobnie została później pochowana na cmentarzu. Pozostałych ciał nie tknięto.
Bibliografia:
Uwagi: