Krewna mieszkająca w sąsiedztwie wspomina: „u Banaszków ukrywała się rodzina Żydów z Warszawy: mężczyzna, jego żona i dziewczynka, która zmarła w tym czasie i była pochowana w ogrodzie pod wisienką. Żydzi ci przebywali u Banaszków przeszło rok, ukrywali się w schronie za szafą w pokoju” (IPN BU 392/1378). Pewnego razu sołtys, o nazwisku Feler, ostrzegł Mariannę, że przyjdą Niemcy i grozi im niebezpieczeństwo. Ukrywający się Żydzi uciekli najbliższej nocy, a Banaszkowie zostali, myśląc, że są już bezpieczni. Jednak nazajutrz rano zjawili się żandarmi. Był to prawdopodobnie październik 1943 r.: „do mieszkania Banaszków przyjechali Niemcy, którzy wyprowadzili Stanisławę i Władysława Banaszków z domu, przywieźli do Marek i tam koło cegielni zastrzelili i zakopali w dołach. Następnie znów wrócili do Pustelnika i akurat zastali w domu Mariannę Banaszek, która wróciła z kościoła i w przedpokoju też ją zastrzelili. Kazali jakiemuś mężczyźnie, złapanemu na ulicy, wykopać dół w ogrodzie, wywlec Mariannę z domu i zakopać w tym dole” (IPN BU 392/1378). Prawdopodobnie ciała zamordowanych leżały niepogrzebane przez cały dzień, tak by wszyscy mogli zobaczyć, jaka kara grozi za ukrywanie Żydów.
Starsza córka Marianny – Wiktoria – pracowała wówczas w Warszawie. Po powrocie, pomimo ostrzeżeń, poszła do domu, by zobaczyć ciało swojej matki. Następnie pojechała do Warszawy i po jakimś czasie okazało się, że nie żyje. Mieszkańcy Pustelnika podejrzewają, że tak jak jej rodzina, została zamordowana z rąk Niemców. Nie wiadomo, gdzie ją pochowano. W 1945 r. Czesław Szewczak, krewny Banaszków, zadbał o to, by zwłoki Marianny, Władysława i Stanisławy zostały przeniesione na cmentarz parafialny.
W 1946 r. do miejscowości Pustelnik przyjechał Żyd, który razem z rodziną ukrywał się u Marianny Banaszek, by zabrać ciało swojej córki i pochować ją w Izraelu. Więcej już się tam nie pojawił.
Bibliografia:
Uwagi: