Franciszek wraz z żoną Eleonorą mieli trójkę dzieci: Celinę, Kazimierza i Stanisławę. W czasie okupacji żyli biednie i często brakowało im nawet chleba. Żona Franciszka bardzo obawiała się, że ktoś mógłby na nich donieść. Kiedy pewnego wieczoru Żydzi przyszli ponownie, Eleonora prosiła męża, by tym razem odmówił, bo jest to zbyt ryzykowne. Franciszek pomógł jednak i tym razem. Obiecał żonie, że to będzie ostatni raz.
Nieszczęśliwie tej ostatniej nocy żandarmi zrobili nalot na dom Adamczyków. Stanisława wspomina, że Niemcy wyciągnęli jej ojca na podwórze i zaczęli go okrutnie bić. Żydzi w tym czasie zaczęli uciekać w stronę pola i lasu, na co Niemcy odpowiedzieli strzałami. W wyniku powstałego zamieszania postrzelony został jeden z żandarmów. Nie wiadomo jak do tego doszło. Został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł. Niektórym Żydom udało się uciec, jednak Niemcy zastrzelili siedem lub więcej osób.
Stanisława opowiedziała, co później stało się z jej ojcem. Został zabrany na komendę, gdzie przetrzymywano go w areszcie. Następnie specjalnie sprowadzono funkcjonariusza z Niedźwicy o nazwisku Lajchman. „I on do ojca strzelał, to ponoć 3 razy pytał się, co z nim zrobić, bo ja nie widzę winy w tym człowieku” (RFWA, Adamczyk, nagranie audio sygn. 811_2907, relacja Stanisławy Gryglickiej [córka, naoczny świadek], z dn. 16.02.2015 r.). Franciszek za udzielenie schronienia Żydom został rozstrzelany ok. godz. 14.00, dnia 6 lutego 1943 r., na posterunku w Bełżcu. Miał 34 lata.
Spośród osób, które ukrywały się u Franciszka Adamczyka ocalała dwunastoletnia żydowska dziewczynka. Otrzymała metrykę od jednego z sąsiadów na nazwisko zmarłej na tyfus kuzynki. Dzięki temu przeżyła. Wyjechała później do Stanów Zjednoczonych, gdzie wyszła za mąż, po czym przeniosła się wraz z małżonkiem do Czech. Nazywała się Stanislava Coubalova i w 1957 r. nawiązała kontakt listowny z rodziną Adamczyków, a później ją odwiedziła. Obecnie już nie żyje.
Bibliografia: